PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=97271}

Chińska ruletka

Chinesisches Roulette
7,2 293
oceny
7,2 10 1 293
7,5 4
oceny krytyków

Chińska ruletka
powrót do forum filmu Chińska ruletka

7/10

ocenił(a) film na 7

To mój pierwszy kontakt z kinem słynnego Niemca, jeśli nie liczyć obejrzenia połowy pierwszego odcinka "Berlin Alexanderplatz" (miazga!!!). "Chińska ruletka" wywołała u mnie mieszane uczucia, ale ogólnie jest zdecydowanie na plus. Tyle, że wydaje mi się, że mogło być dużo lepiej. Chyba największym plusem tego tytułu są zdjęcia. Każde ujęcie jest tu pretekstem do stworzenia jakiegoś kadru, bardzo ładnego kadru trzeba podkreślić. Wszystkie ruchy postaci zostały dokładnie zaplanowane, zdaje się, że nie ma tu nawet jednego przypadkowego mrugnięcia okiem (niczym w filmach Jean-Pierre'a Melville'a). Postaci dostosowane do ruchu kamery (czy też na odwrót) z matematyczną precyzją. Poruszają się i mówią bardzo teatralnie, zresztą to jeden wielki teatr, tylko sfilmowany bardzo bardzo ... filmowo:) Ale i zdjęcia miały pewien minus - otóz w tym calym swoim efektownym szarżowaniu, czasem zdawały się być zbyt sugestywne, tak nachalnie wręcz. Chodzi mi tu o takie nagłe, szybkie jak błyskawica zbliżenia rodem z filmów klasy B. Co za dużo, to nie zdrowo. Podobna sprawa z muzyką - w sensie czasem bardzo nastrojowa, a czasem tandetna jak w tanich horrorach. Ale nie tylko od strony formalnej jest to taka dziwna mieszanka. Scenariusz mamy tu bardzo ciekawy, ale jednak chyba trochę niedopracowany. Fabuła to materiał na niemałą analizę, kwestie społeczno-obyczajowe mieszają się ze sprawami ideologicznymi, do tego mamy psychodramę prawie jak z jakchś "Szeptów i krzyków" pewnego Bergmana. Ogólnie jednak Fassbinder wyżywa się na swoich (zwykle dosyć majętnych) bohaterach, każdy z nich jest zresztą na swój sposób żałosny i odpychający (pomijając może damę graną przez gwiazdę francuskiej Nowej Fali, Annę Karinę). Problemem jest to, że otrzymujemy pewną ilość informacji oraz pewną ilość samych sugestii, jednak nie chodzi o zwykłe dopowiedzenie sobie przez widza tego i owego, by więcej jasności było, bo za mało widz otrzymuje wskazówek. To tak jakby sfilmować psa ze złamaną nogą, powiedzieć że to ważne (choć nienajważniejsze) i w ogóle nie odpowiadać na pytanie: jak to się stało, że ten psiak tę nóżkę sobie złamał? To trochę takie puzzle, gdzie brakujące elementy nie chowają się w cieniu, lecz wcale ich tam nie ma. Czyli by widz wiedział tyle ile wiedzieć powinien, to sam musi sobie dopisać brakujące strony scenariusza. A tych troszku za dużo. Oczywiście można powiedzieć, że to jakiś sposób Fassbindera na ucieczkę przez banałem, ale ja po prostu czułem niedosyt. Pewne elementy aż się prosiły o jakieś choćby małe rozwinięcie. Na pewno dodałoby to wiarygodności. O co w tym filmie właściwie chodzi, to ja - jak widać, za bardzo pisać nie chcę. Jeszcze bym spłycił niepotrzebnie. To przedziwna przewrotna tragikomedia, gdzie niewiadomo czy w danym momencie należy śmiać się czy płakać (pomijając może ewidentny humor tu i ówdzie - rozbrajajacy zresztą). Grobowa sytuacja bardzo przerysowana, w powietrzu unosi się też coś perwersyjnego (dużo sugestii w tym kierunku - w tym wypadku akurat "dobrych"), jednak miejscam naiwne to i naciągane. Miejsc takich wprawdzie niewiele, ale za to mowa tu o miejscach bardzo ważnych.
Lubię filmy, które burzą mój dotychczasowy "kinomaniakalny porządek", a do takich "Chińska ruletka" się zalicza. Więc biorę się za Fassbindera, mając nadzieję, że kolejne filmy będa jednak bardziej rozbudowane/dopracowane, mniej naiwne, ale tak samo treściwe, na swój sposób mocne i groteskowe.

użytkownik usunięty
Marcineusz_Zet

tyle,że te niedopowiedzenia to największy plus. początkowo mało dowiadujemy się o bohaterach by w kulminacyjnej scenie gry w chińską ruletkę,powoli wysnuć wszystkie niepewności,charaktery i lęki . (przypomnij sobie Providence,tam było jeszcze mniej) Tylko czemu tak wybielamy Karinę ? bo nie robi nic wrednego i ciągle się uśmiecha ? wszak to ona jest najczarniejszą postacią całego filmu,to przez nią dochodzi do całego incydentu,to ona zwodzi za nos Christów i Kolbe. jedynie Angela od początku się na niej poznaje. w sumie zabawne że pomimo zamknięcia w jednym pokoju,pisarzy,profesorów,uczonych to nasza mała dzieweczka zachowuje się najmądrzej i jest najbardziej intrygująca :)
do zdjęc nie mam zastrzeżeń (te zbliżenia to szukanie dziury w całym) a ten kawałek z "tandetną" muzyką najbardziej mi się podobał.
sam pojedynek psychologiczny to niebezpieczna chimera stylów Resnais i Haneke. Ten ukryty,ale dostępny dla każdego rewolwer to taka zajebistośc że odkąd go zobaczyłem tylko czekałem na wystrzał. dokumentalne kadrowanie,płynny montaż,Traunitz o kulach,wspomnienia,utrata miłości,nienawiść,faszysta,śmierć,ech....

ocenił(a) film na 10
Marcineusz_Zet

Co niezrozumiałego? Od chwili, gdy Angela zaczyna chorować, w małżeństwie jej rodziców zaczyna się nie układać i żeby ten zwiazek mógł dalej funkcjonować, fundują sobie kolejnych kochanków i pakują się w coraz bardziej perwersyjne sytuacje. Całą winą za zaistniały stan rzeczy obarczają Angelę, która bardzo silnie odczuwa i przeżywa ich wrogość. Zwłaszcza matki, która reaguje na nią jak nieszczepiony pies. Angela jest najprawdopodobniej śmiertelnie chora, wynika to niejednoznacznie z jej rozmowy z Gabrielem. Aranżuje więc na zamku całą tę psychodramę, której kulminacją jest tytułowa "chińska ruletka". Liczy na to, że jej matka, sprowokowana, zastrzeli ją, co byłoby najwyższą formą zemsty. Niestety, to matka dokonuje aktu najwyższej zemsty i zamiast zabić Angelę, strzela do jej opiekunki i-jak się wydaje-mentorki Traunitz. Wszyscy przegrali. Nie ma zwycięzców. Nawet Gabriel zostaje zdemaskowany jako plagiator.
Jedno jest niejasne-co ma oznaczać strzał, który rozlega się przed napisami końcowymi? Zdaje się, że ktoś popełnił samobójstwo. Ale kto? To Fassbinder pozostawia naszej wyobraźni.
Bardzo perwersyjny film, jak na Fassbindera przystało. Bajeczna kolorystyka, rodem z filmów Kennetha Angera i Jacka Smitha. Jak dla mnie, arcydzieło- z tym, że trzeba bardzo uważnie oglądąć.
Ps. w scenie, gdy Traunitz uczy Angelę tańczyć o kulach, słyszymy "Radioactivity" Kraftwerk. Wisielczy dowcip Fassbindera: "radioaktywne" relacje międzyludzkie...

ocenił(a) film na 10
Marcineusz_Zet

Co niezrozumiałego? Od chwili, gdy Angela zaczyna chorować, w małżeństwie jej rodziców zaczyna się nie układać i żeby ten zwiazek mógł dalej funkcjonować, fundują sobie kolejnych kochanków i pakują się w coraz bardziej perwersyjne sytuacje. Całą winą za zaistniały stan rzeczy obarczają Angelę, która bardzo silnie odczuwa i przeżywa ich wrogość. Zwłaszcza matki, która reaguje na nią jak nieszczepiony pies. Angela jest najprawdopodobniej śmiertelnie chora, wynika to niejednoznacznie z jej rozmowy z Gabrielem. Aranżuje więc na zamku całą tę psychodramę, której kulminacją jest tytułowa "chińska ruletka". Liczy na to, że jej matka, sprowokowana, zastrzeli ją, co byłoby najwyższą formą zemsty. Niestety, to matka dokonuje aktu najwyższej zemsty i zamiast zabić Angelę, strzela do jej opiekunki i-jak się wydaje-mentorki Traunitz. Wszyscy przegrali. Nie ma zwycięzców. Nawet Gabriel zostaje zdemaskowany jako plagiator.
Jedno jest niejasne-co ma oznaczać strzał, który rozlega się przed napisami końcowymi? Zdaje się, że ktoś popełnił samobójstwo. Ale kto? To Fassbinder pozostawia naszej wyobraźni.
Bardzo perwersyjny film, jak na Fassbindera przystało. Bajeczna kolorystyka, rodem z filmów Kennetha Angera i Jacka Smitha. Jak dla mnie, arcydzieło- z tym, że trzeba bardzo uważnie oglądąć.
Ps. w scenie, gdy Traunitz uczy Angelę tańczyć o kulach, słyszymy "Radioactivity" Kraftwerk. Wisielczy dowcip Fassbindera: "radioaktywne" relacje międzyludzkie...

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones